Moskwa–Pietuszki, czyli pijacka odyseja Wieniedikta Jerofiejewa. Bohater książki wyrusza pociągiem z dworca Kurskiego w stolicy Rosji w kierunku Pietuszek, gdzie czeka nań kobieta (lekkich obyczajów) z warkoczem do pasa. Dla zabicia czasu Wieniczka raz po raz zagląda do butelki, i – jak się wszyscy domyślają – im bliżej końca podróży, tym jego stan jest bardziej opłakany. Stosunkowo „grzeczne” rozmowy, które prowadzi ze współpasażerami – o kobietach, polityce, filozofii – przeradzają się w pijackie majaki: Wienia dyskutuje z aniołami, jest kuszony przez szatana, ścigany przez erynie. Im bliżej końca, tym gęstsza atmosfera paranoi i strachu, trochę jak u Kafki.   Moskwa–Pietuszki, czyli love story po radziecku, mocno zaprawiona wszelkiego rodzaju trunkami. Przelewają się u Jerofiejewa hektolitry alkoholu: wódka czysta, kubańska, żubrówka, cytrynówka, pieprzówka, piwo, wino…