Tytuł mówi wszystko: tym razem śmiertelne zmagania na pióra, w zapasach udział biorą dwie damy naszej najnowszej literatury. Zacznę od prostego wyznania, wystawię się na połajanki i pomruki niezadowolenia – należę do tych, którzy cenią twórczość Doroty Masłowskiej. Gdy czytałem niedawno książkę Dominiki Ożarowskiej, autorka Pawia królowej w naturalny sposób stała się dla mnie punktem odniesienia, ale w notce z Nie uderzy żaden piorunnie znalazłem miejsca na odpowiednie porównanie. Co się odwlecze, to nie uciecze, oto jest, ujęte w przejrzystą formę tabeli.

Dorota Masłowska

 

 

 

Dominika Ożarowska
 

 

Debiut 19 lat 19 lat
Na literacki ring wkracza wydając książkę określaną jako „pierwsza polska powieść dresiarska” „pierwsza polska powieść o pokoleniu urodzonym w III RP”
Objętość 160 stron o 260 stron za dużo
Co się dzieje Silny rozstaje się z dziewczyną, znajduje inną, grzebie psa, wciąga amfę, bierze udział w bójce etc. Impreza, gadanie, spanie, impreza, gadanie, spanie (i tak ad infinitum)
Postaci.. Tak wyraziste, że aż przerysowane: Silny, później DJ Doris, Mała Metalowa Dziewczynka; takich bohaterów szybko się nie zapomina Całe towarzystwo zlewa się ze sobą; niby wiem, że główną bohaterką jest Kuka, ale szczegółów za diabła nie pamiętam
…i ich poglądy Skrajnie sprzeczne: anarcholiberał, nacjonalista, ksenofob, homofob Nanibyzm – w praktyce brak poglądów
Język powieści Fenomenalny, z książki na książkę jakościowy skok wzwyż Przeciętny, nie rokuje

Na pozór wiele łączy obie autorki: debiutują w wieku 19 lat, wokół książek szybko robi się medialny szum. Rzecz jasna debiut Masłowskiej był o wiele głośniejszy, porównywalny chyba do zamieszania, jakie wywołała ostatnio książka Artura Domosławskiego o Kapuścińskim. Ożarowska jak dotąd zbiera same gromy, giganci krytyki literackiej nie zabrali jeszcze głosu (pytanie, czy w ogóle to zrobią?), jedyny pozytywny komentarz znalazłem na stronie Krytyki Politycznej, gdzie Jaś Kapela z mizernym skutkiem poprowadził obronę autorki. Obie książki mają szczątkową fabułę, tyle tylko, że u Masłowskiej akcja rozgrywa się w języku, u Ożarowskiej nie ma jej wcale, no i w Wojnie mamy kilka wyrazistych postaci, wokół których można sobie teoretyzować i budować interpretacje. I tu postanawiam zakończyć pojedynek, Ożarowska ze spuszczoną głową schodzi z ringu, zostaje „nastohańba polskiej literatury”, Masłowska.

Świąteczną przerwę wykorzystałem na małą powtórkę z rozrywki i przeczytałem raz jeszcze Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną. Od 2002 roku, gdy książka się ukazała, wiele się zmieniło: Masłowska otrzymała nagrodę Nike, jej najświeższy tekst – Między nami dobrze jest – wygrał w ubiegłym roku festiwal teatralny „Boska Komedia”; najważniejszym wydarzeniem dla Wojny była chyba jednak adaptacja powieści, nakręcona przez Xawerego Żuławskiego. Czytając książkę, widzę sceny z filmu; Silny nigdy nie pozbędzie się już twarzy Borysa Szyca.

My nie pozbędziemy się z kolei nigdy Silnego, który wrósł na stałe do kanonu postaci najnowszej prozy. Można zrobić z nim wszystko, przyprawić mu standardową gębę dresiarza czy blokersa, czytać jako „normalsa”:

Dorota Masłowska stworzyła w Wojnie polsko-ruskiej „normalsa”, przedstawiciela samego środka społeczeństwa. Jego normalność polega na tym, że Silny pełen jest sprzeczności, posługuje się językiem, składającym się z resztek, odpadów wielkich idei politycznych. Jest ksenofobem, ale chce, byśmy byli w Europie; chce, by Polakom żyło się dostatnio, ale nie chce płacić podatków itd. [Przemysław Czapliński podczas jednej z debat na festiwalu Conrada]

bądź jako wersję 2.0… Shreka:

Silny jest nową, rozszerzoną wersją Shreka, do którego aluzją jest scena pocałunku z Andżelą na tle olbrzymiego księżyca. Shrek to dobry ogr, który w tradycyjnych baśniach był prześladowanym potworem. Antydisnejowska trylogia, baśń bez idealizacji i demonizacji, możliwa była jednak tylko dlatego, że potwór okazywał się stworzeniem o złotym sercu, zdolnym do trwałej przyjaźni i monogamicznej miłości, wyznającym wartości rodzinne. Wbrew czarnej legendzie nigdy nie zrobiłby sobie rękawiczek z ludzkiej skóry i breloczka z wątroby. Był po prostu kolejnym pozytywnym, dość konserwatywnym bohaterem, tyle że bez książęcych manier. Dresiarz Masłowskiej i Żuławskiego to Shrek, który naprawdę jest potworem – nie traci nic ze swojej mizoginii, kseno- i homofobii, ale nie staje się przez to postacią, na którą wspólnota symbolicznie przenosi drążące ją zło. [Eliza Szybowicz, Wojna polsko-ruska Xawerego Żuławskiego, czyli zerwanie z realizmem].

Mnie najbardziej przekonuje interpretacja Kingi Dunin, która poświęciła Wojnie polsko-ruskiej kilkanaście stron książki Czytając Polskę. Nie będę szczegółowo przytaczał jej rozważań; można je zredukować do twierdzenia, że Wojna jest „powieścią o systemie, alegorią współczesnej Polski”. Silny reprezentuje zatem przeciętnego Polaka, czy nam się to podoba, czy nie; język, którym się posługuje, jest zlepkiem ideologii i dyskursów – słyszymy to na co dzień w telewizji, czytamy w gazetach, na forach internetowych:

Raczej się nie zgadzam na podatki i postuluję o państwo bez podatków, w którym moi rodzice nie będą sobie flaków wypruwać na to, żeby wszyscy ci fartuchowi książęta mieli własne mieszkanie i numer telefonu, podczas gdy jest inaczej. Co już zresztą mówiłem, że sytuacja w kraju gospodarcza jest kategorycznie na nie, ostentacja rządu i ogólnie rzecz biorąc słaba władza. (…) sam postuluję za niezanieczyszczaniem środowiska przez amerykańskie przedsiębiorstwo (…) Opowiadam jej o powszechnym ucisku rasy panującej nad rasą pracującą, rasy posiadającej nad nieposiadającą. Iż są to te same relacje, co niewolnictwo. Iż Zachód śmierdzi, ma zniszczone środowisko, które zaśmieca różnymi związkami nienaturalnymi, PCV, CHVDP. Iż panują tam żydobójcy, robotnikobójcy, mordercy, którzy utrzymują się i swoje nieślubne dzieci z ucisku, z tego, że sprzedają ludziom firmowe gówna w firmowym papierku sprzedawane przez firmę „Mc Donald’s”.

Silny ma zdanie niemal na każdy temat – zazwyczaj jest za, a nawet przeciw; Silny nie jest Shrekiem, Silny jest trollem, który rozpalił do czerwoności debatę nad literackością literatury i tożsamością narodową, Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną to czarujący efekt trollowania w literaturze. Oby więcej takich książek.