Na pozimowy marazm – Hrabal. Ten od fajerwerkowej wyobraźni, od wyczarowywania słowem tragikomicznych sytuacji i nierzeczywistych przestrzeni. Bo jest też, jak widzę, Hrabal inny, tak mocno zanurzony w codzienności, że jego pisanie pachnie reportażem. Dziwię się, że w tym niepozornym tomiku opowiadań, Sprzedam dom, w którym już nie chcę mieszkać, zmieściło się ich dwóch. I czuję się trochę oszukany, bo opowiadanie otwierające całość, Zupełny Kafka – którym pisarz kupił mnie z miejsca, gdy przeczytałem, że „pokój jest tak długi, że do mojego łóżka można by i opłacałoby się jeździć od drzwi na rowerze” – jest tylko wisienką na torcie.

Jego zasadnicza część to opowiadania o ludziach, „którzy po swojemu żyją sobie dla piwka i orkiestry dętej”, w Czechosłowacji lat 50. XX wieku. Komunizm trochę trzeszczy w szwach, jest odwilż; strajkują hutnicy, bo podniesiono im wymaganą normę (Dziwni ludzie), w proch i pył obraca się największy na świecie pomnik generalissimusa Stalina (Zdrada luster), po którym zostaje – jak pisze Mariusz Szczygieł w Gottland – „jedenaście metrów cokołu”:

I odezwała się głucha detonacja, w środku konstrukcji rozprysnęło się światło i wytrysnęła chmura i jakaś siła rozerwała rusztowanie (…) i połowa konstrukcji runęła (…) I posąg stał obnażony, jeszcze silniejszy i potężniejszy niż kiedykolwiek, trochę się pochylił, jakby groził miastu, a podmuch przebiegł nad dachami i lekko zadźwięczał dzwon (…) (Hrabal)

Eksplozje wypadły idealnie. Sprzątanie okolicy z żelastwa i betonu trwa rok. W prasie na temat likwidacji pomnika nie pojawia się ani jedna wzmianka. Pomnik Stalina w Pradze nie istniał. (Szczygieł)

Sprzedam dom, w którym już nie chcę mieszkać to komunizm a la Hrabal, czyli z odrobiną komizmu (kominizm?). Dużo tu scen z codziennego życia robotników-inteligentów (pisarz był przymusowym pracownikiem huty w Kladnie), zdegradowanych przez nowy system, zmuszonych do  funkcjonowania między suwnicami i piecami martenowskimi, pochylających się nad rozżarzoną surówką. Dużo goryczy w opisach tak pożądanego przez władze „postępu”.

W hucie Poldi ludzie bez nadziei dźwigają zabłocone pozory. Dziwne, że życie jest ciągle odkrywane i kochane, chociaż staniolowy mózg tworzy pokraczne obrazy, a rozdeptana klatka piersiowa wypluwa nieszczęście. (…) Ciągle jeszcze życie jest cudowne, gdy człowiek ma iluzję, że jest zdolny na metrze kwadratowym stworzyć świat. („Piękna Poldi”)

Ale to nie jest przecież ten Hrabal, którego się uwielbia, Hrabal-gawędziarz, stały bywalec praskich piwiarni. Taki jest tylko we wspomnianym na początku Zupełnym Kafce (znanym też jako Kafkiada). Jego bohater – pracownik magazynu z zabawkami – szwenda się po Pradze (Dwór Tyński, Rynek Staromiejski, „bar Figaro, Pająk, Chapeau Rouge”) i podgląda, podsłuchuje, pielęgnuje tę wyjątkową „szczelinę w mózgu”, która pozwala mu jakoś się w tych niesprzyjających okolicznościach odnaleźć, odciąć od otaczającej beznadziei i pisać.