„Przyszłem wcześniej, gdyż nie miałem co robić” – mówi jeden z bohaterów kultowego filmu Barei Miś, przywołując mimochodem jedną z największych bolączek PRL-u: nudę. Oczywiście nudno może być zawsze i wszędzie, ale chyba nigdy nie było nudy bardziej intensywnej niż za komuny. Była to nuda wszechogarniająca i uniwersalna – taka sama w Polsce, Czechosłowacji i NRD. To ona jest jednym z głównych bohaterów powieści Koniec punku w Helsinkach Jaroslava Rudiša: Wtedy czas nie miał żadnej wartości. Nie węgiel, chemia przemysłowa czy napakowani atleci, ale czas był przebojem eksportowym tego kraju. Tylko nikt go nie chciał, więc gromadził się, aż była go nieskończona i nieznośna ilość. Na życie, gadanie, zabawę, chlanie, jaranie, cięcie żył i przede wszystkim na planowanie tego, co nigdy nie mogło nastąpić.…